Orka w Horce
Czyli moje refleksje - Marcin Igielski
Gdzie leży Horka zacząłem się zastanawiać gdy zwycięzca
konkursu Orki Konnej w Złotym Potoku Axel Geide wręczył mi zaproszenie na taką
sama imprezę ,tylko do Niemiec .
Do tej pory o Horce wiedziałem tylko tyle że to mała wieś
leżąca na szlaku bojowym IIAWP dowodzonej przez gen. Świerczewskiego, i że to
tam Wojska Polskie przeprawiały się przez Nysę Łużycką .
Pomyślałem festyn jakich tysiące się u nas odbywa bo
przecież czas dożynek ,gminnych ,powiatowych, sąsiednich gmin , zaraz zaczną
się Hubertusy te myśliwskie i jeździeckie oraz
wiele innych .
Klamka zapadła i dobrze że zdecydował ktoś inny za mnie, bo
może znów bym miał coś ważniejszego, w tą być może ostatni tak ciepły i
słoneczny dzień.
Zabrałem jednego ze swoich koni, pług koleśny poskładany na
trzech składnicach złomu, z odkładnicą znalezioną w pokrzywach oraz sceptycznie
nastawioną żonę do pomocy . Razem z grupą
kolegów stworzyliśmy reprezentacje Gminy Leśna złożoną z trzech
zaprzęgów oraz grupki wiernych kibiców i w niedzielny poranek wyruszyliśmy w
drogę.
Jakie moje było zdziwienie gdy na placu tuż za Kościołem
zobaczyłem dziesiątki zaparkowanych aut .Plac ogrodzony z postawionymi na czas trwania imprezy
znakami kierunkowymi , wykoszony równy i
czysty .
Podczas rejestracji mojego konia kolejne miłe zdziwienie
,rekompensata kosztów dojazdu 50 euro i talon do bufetu , pewnie od związku
hodowców koni pomyślałem . Na parkingu około 30
koniowozów z czego 17 oraczy .
Tak bo oprócz orki rozegrane były też skoki przez przeszkody
, pokaz i konkurs koni pracujących w lesie . Ku uciesze najmłodszych można było
zakosztować jazdy na ładnej czerwonej krowie o bryczkach i rydwanach nie
wspominając .
Wszędzie Niemiecka dokładność , teren doskonale nagłośniony
przez system chyba 8 kolumn pełno pasmowych ,komunikaty słyszalne wszędzie , na
polu , parkingu i przy kiełbaskach . Mini zoo dla dzieci a dla dorosłych piwo z
Landskron w czym ? Nie nie drodzy
Państwo. Nie w plastikowych kubkach tylko w prawdziwych kuflach !
Dla mnie jako fanatyka starych maszyn rolniczych bardzo
ciekawa okazała się parada starych traktorów ,doskonale zachowanych ,od różnych
typów Lanz Buuogów , poprzez Hanomagi
na Fortschittach kończąc.
Wisienka na torcie
była jeszcze ciekawsza . Zakotwiczona i podłączona do spalinowego silnika za
pomocą pasa transmisyjnego (takiego samego jaki Kargul znalazł w stodole )
mająca ponad 100 lat wąskomłotna cepowa młocarnia .
Sprawna maszyna szybko oddzielała ziarno i plewy ze snopów
słomy podawanych do gardzieli widłami .
Zanim przejdę do opisu orki wspomnę o konkursie dla wozaków
i zrywkarzy
Ogrodzony parkur wyglądał jak cross do WKKW co najmniej klasy L.
Przeszkody ,rów , slalom i cofanie na centymetry.
Na koniec dłużyce należało umieścić na wąskiej przyczepie
bez kłonic tak aby nie spadła z drugiej strony .
Walka zawzięta ale nie taka jaką znam z lasu .
Bez krzyków, na doskonałym kontakcie z koniem w chomontach
nie powiązanych drutem i bez łańcucha w pysku . Gracja
wdzięk i ogrom pracy jakie włożono w wyszkolenie koni , to po prostu było widać .
Zaraz zaraz a co z oraczami ?
Już na parkingu dostałem oczopląsu . Pługi w większości koleśne z ostrymi lemieszami
każdy z przedpłużkiem i błyszczą odkładnica różnych kształtów Zaprzęgi paro konne w eleganckich roboczych
uprzężach . Koni całe „Mazowsze” od
kucyków szetlandzkich poprzez
Haflingery , niemieckie kuce wierzchowe i Koniki Polskie do Ciężkich
gorąco krwistych i potężnych kalt blutów razem 16 par i tylko ja zaprzęgiem w
pojedynkę .Co jeszcze ? Przy koniach jest dziadek, syn i wnuk Myślę w
duchu: „Oni to dbają o tradycje i mają się od kogo fachu nauczyć” .
W bezpośrednim
sąsiedztwie rozpościerało się pole w ścierni , podzielone na 17 dziełek
konkursowych oraz część przeznaczoną na przeszlifowanie pługa .
Tu kolejny miły akcent ,gdy zmagam się z ustawieniem krzywo
idącego pługa niemiecki zawodnik
podchodzi i swoimi radami pomaga mi go ustawić .
Jeszcze tylko prezentacja
zawodników przed licznie przybyłą
publika. Przywitanie gości z Polski i w pole .
Do zaorania działka o powierzchni 4 arów o regularnym
prostokątnym kształcie ,równa dla wszystkich .Taka sama dla kucy i wielkich
ardenów i dla mnie orającego jedynką też .
Co do samego orania, należy na 1/3 poletka rozorać dwie
skiby poczym następuje mierzenie, następnie tą 1/3 zaorać w skład a pozostałą
część rozorać .
Podana została głębokość orki na 18 cm zachowując dwu centymetrowa tolerancje(co daje 16-20 cm)
.Co jakiś czas sędzia sprawdzał linijką czy jest ona zachowana.
Oprócz tego brano pod uwagę prostolinijność , przykrycie
resztek roślinnych i pokruszenie skiby .
Tego czego
naszym oraczom zabrakło ,to współpracy z koniem . Niemieckie konie chodziły na
centymetry .Mogę się założyć że oraczom
uplasowanym w czołówce jak by na polu
położył kilka monet i kazał je oborać to by to zrobili nie tknąwszy
żadnej .
Ostatecznie ekipa z Polski zamykała stawkę. Ja zająłem 16
miejsce, Edek z Grzegorzem miejsce 15, a Bogdan z Panem Władkiem 17 lokatę.
Reasumując moje wywody klasa
sama w sobie , kultura pracy z koniem jakiej tylko zazdrościć, niemiecka
precyzja i zdolności przekazywane z
dziada na dzieci.
Jeszcze
rozdanie nagród i nie o wartość tych że wcale chodziło bo
cały festyn to przede wszystkim Dobra
zabawa .
Do zgarnięcia były
ekologiczne ziemniaki,
razowy chleb i po
worku pszenicy .
Kończąc zastanawiam
się tylko dlaczego polscy oracze przyjeżdżający do Złotego Potoku swój udział w
zawodach uzależniają od nagrody głównej, jednocześnie nie reprezentując
Tak wysokiego poziomu jaki podziwialiśmy u naszych
zachodnich sąsiadów.
Przez lata Klub Jeździecki „Jedenastka Izerska”
rozdał kilka koni i nowiutkich
Uprzęży a zawodnikom jak by nie zależało na przekazywaniu
swojego kunsztu potomnym .
Dlaczego brakuje koni na Wystawie Ślązaków w Lubomierzu ,
skoro utrzymywane są w co 10 zagrodzie ?
Czy nie umiemy się bawić ? może to przez zachłanność ?
Czy w Niemczech jest łatwiej ?
A może Polak pokaże że potrafi – nie tylko narzekać .
Marcin Igielski
P.S.
Dołączając się do refleksji Marcina chciała bym podziękować
Bogdanowi Zwolińskiemu, którego chęć podjęcia nowych wyzwań zmotywowała
nas do zmontowania „LEŚNIAŃSKIEJ” ekipy i wyjazd do Horki.
Pozwolę sobie również przedstawić Państwu jej skład:
Marcin i Katarzyna Igielscy orzący koniem HIACYNT;
Bogdan Zwoliński i Władysław Pelc orzący parą DRUZENTA i
DRASZKA;
Grzegorz Chyłek i Edward Sinkowski orzący parą DYMISJA i NAWIGACJA.
Oraz grupa wiernych kibiców: Asia, Hania, Dorota, Inga, Tato
Bogdana i Rafał.
Wróciliśmy bogatsi o nowe doświadczenia, które z pewnością
wykorzystamy w naszych kolejnych przedsięwzięciach.
Dziękuje wszystkim za wzięcie udziału w tym wyjeździe, a
Rafałowi Furmanowi za pomoc w zorganizowaniu transportu.
Inga Sobucka
Klub Jeździecki „Jedenastka Izerska”
Marcin bardzo dziękuję za ten materiał - wspaniała sprawa,zadaję sobie te same pytania . Dlaczego mino ogromnego wysiłku organizacyjnego nasze Konkursy Orki są na niższym poziomie niż w Niemczech . Przecież tam często zwycięzca za wygraną dostawał worek kartofli a u nas źrebaka lub szory na parę.
Rzecz w rozpropagowaniu imprezy, jak Mularczyk dawał źrebaka albo ja szory, to jeszcze jakoś się kręciło . Propagowanie imprezy trzeba zacząć pół roku wcześniej , trzeba wyłożyć pieniądze na reklamę w prasie i radiu,trzeba rozwiesić plakaty w kilku powiatach i trzeba kontynuować tradycję - nagrody to źrebak w parach i szor w pojedynkach. Trzeba wybrać komitet organizacyjny który dopilnuje dojazd Czechów i Niemcow .
W powiecie zwracamy niewykorzystane w 2012 r środki przeznaczone ze skromnej powiatowej kasy na takie cele jak Konkurs Orki, bo jakoś nie mogliśmy się sami z sobą dogadać , -podobno jakaś urzedniczka zdecydowała że nie. W tym roku dopilnuję sprawy osobiści -narobiłem już trochę szumu wokół tego -Inga zna sprawę.
Jeszcze raz dziękuję, wpraszam się na Komitet Organizacyjny 2013.
Jurek Dulnik