poniedziałek, 26 listopada 2012

Orka w Horce
Czyli moje refleksje - Marcin Igielski

Gdzie leży Horka zacząłem się zastanawiać gdy zwycięzca konkursu Orki Konnej w Złotym Potoku Axel Geide wręczył mi zaproszenie na taką sama imprezę ,tylko do Niemiec .
Do tej pory o Horce wiedziałem tylko tyle że to mała wieś leżąca na szlaku bojowym IIAWP dowodzonej przez gen. Świerczewskiego, i że to tam Wojska Polskie przeprawiały się przez Nysę Łużycką .
Pomyślałem festyn jakich tysiące się u nas odbywa bo przecież czas dożynek ,gminnych ,powiatowych, sąsiednich gmin , zaraz zaczną się Hubertusy te myśliwskie i jeździeckie oraz  wiele  innych .
Klamka zapadła i dobrze że zdecydował ktoś inny za mnie, bo może znów bym miał coś ważniejszego, w tą być może ostatni tak ciepły i słoneczny dzień.

Zabrałem jednego ze swoich koni, pług koleśny poskładany na trzech składnicach złomu, z odkładnicą znalezioną w pokrzywach oraz sceptycznie nastawioną żonę do pomocy . Razem z grupą  kolegów stworzyliśmy reprezentacje Gminy Leśna złożoną z trzech zaprzęgów oraz grupki wiernych kibiców i w niedzielny poranek wyruszyliśmy w drogę.

Co może mnie zadziwić zastanawiałem się po drodze, Niemcy jak Niemcy bogate i ładne odnowione ale te wschodnie landy przecież  prawie wymarłe .  Wioski choć odnowione ,od czasu upadku muru Berlińskiego  z pięknymi chodnikami, zadbanym każdym starym domem z nie porozwalanymi na ulicy koszami na śmieci, ale bez dzieci i młodzieży .




Jakie moje było zdziwienie gdy na placu tuż za Kościołem zobaczyłem dziesiątki zaparkowanych aut .Plac ogrodzony  z postawionymi na czas trwania imprezy znakami kierunkowymi , wykoszony równy  i czysty  .
Podczas rejestracji mojego konia kolejne miłe zdziwienie ,rekompensata kosztów dojazdu 50 euro i talon do bufetu , pewnie od związku hodowców koni pomyślałem . Na parkingu około 30  koniowozów z czego 17 oraczy .
Tak bo oprócz orki rozegrane były też skoki przez przeszkody , pokaz i konkurs koni pracujących w lesie . Ku uciesze najmłodszych można było zakosztować jazdy na ładnej czerwonej krowie o bryczkach i rydwanach nie wspominając .
Wszędzie Niemiecka dokładność , teren doskonale nagłośniony przez system chyba 8 kolumn pełno pasmowych ,komunikaty słyszalne wszędzie , na polu , parkingu i przy kiełbaskach . Mini zoo dla dzieci a dla dorosłych piwo z Landskron  w czym ? Nie nie drodzy Państwo. Nie w plastikowych kubkach tylko w prawdziwych kuflach !
Dla mnie jako fanatyka starych maszyn rolniczych bardzo ciekawa okazała się parada starych traktorów ,doskonale zachowanych ,od różnych typów  Lanz Buuogów , poprzez Hanomagi na  Fortschittach   kończąc.
 Wisienka na torcie była jeszcze ciekawsza . Zakotwiczona i podłączona do spalinowego silnika za pomocą pasa transmisyjnego (takiego samego jaki Kargul znalazł w stodole ) mająca ponad 100 lat wąskomłotna cepowa młocarnia .
Sprawna maszyna szybko oddzielała ziarno i plewy ze snopów słomy podawanych do gardzieli widłami .
Zanim przejdę do opisu orki wspomnę o konkursie dla wozaków i zrywkarzy
Ogrodzony parkur wyglądał jak cross  do WKKW co najmniej klasy L.
Przeszkody ,rów , slalom i cofanie na centymetry.
Na koniec dłużyce należało umieścić na wąskiej przyczepie bez kłonic tak aby nie spadła z drugiej strony .
Walka zawzięta ale nie taka jaką znam z lasu .
Bez krzyków, na doskonałym kontakcie z koniem w chomontach
nie powiązanych drutem i bez łańcucha w pysku . Gracja wdzięk i ogrom pracy jakie włożono w wyszkolenie koni  , to po prostu było widać .
Zaraz  zaraz  a co z oraczami ?
Już na parkingu dostałem oczopląsu . Pługi  w większości koleśne z ostrymi lemieszami każdy z przedpłużkiem i błyszczą odkładnica różnych kształtów  Zaprzęgi paro konne w eleganckich roboczych uprzężach . Koni całe „Mazowsze” od  kucyków szetlandzkich poprzez  Haflingery , niemieckie kuce wierzchowe i Koniki Polskie do Ciężkich gorąco krwistych i potężnych kalt blutów razem 16 par i tylko ja zaprzęgiem w pojedynkę .Co jeszcze ? Przy koniach jest dziadek, syn i wnuk Myślę w duchu:  „Oni to dbają o tradycje i  mają się od kogo fachu nauczyć” .
 W bezpośrednim sąsiedztwie rozpościerało się pole w ścierni , podzielone na 17 dziełek konkursowych oraz część przeznaczoną na przeszlifowanie pługa .
Tu kolejny miły akcent ,gdy zmagam się z ustawieniem krzywo idącego pługa niemiecki zawodnik  podchodzi i swoimi radami pomaga mi go ustawić .
Jeszcze tylko prezentacja  zawodników przed licznie przybyłą  publika. Przywitanie gości z Polski i w pole .
Do zaorania działka o powierzchni 4 arów o regularnym prostokątnym kształcie ,równa dla wszystkich .Taka sama dla kucy i wielkich ardenów i dla mnie orającego jedynką też .
Co do samego orania, należy na 1/3 poletka rozorać dwie skiby poczym następuje mierzenie, następnie tą 1/3 zaorać w skład a pozostałą część rozorać .
Podana została głębokość orki na 18 cm zachowując  dwu centymetrowa tolerancje(co daje 16-20 cm) .Co jakiś czas sędzia sprawdzał linijką czy jest ona zachowana.
Oprócz tego brano pod uwagę prostolinijność , przykrycie resztek roślinnych i pokruszenie skiby .
Tego czego
naszym oraczom zabrakło ,to współpracy  z koniem . Niemieckie konie chodziły na centymetry  .Mogę się założyć że oraczom uplasowanym w czołówce jak by na polu  położył kilka monet i kazał je oborać to by to zrobili nie tknąwszy żadnej .
Ostatecznie  ekipa z Polski zamykała stawkę. Ja zająłem 16 miejsce, Edek z Grzegorzem miejsce 15, a Bogdan z Panem Władkiem 17 lokatę.
Reasumując moje wywody klasa  sama w sobie , kultura pracy z koniem jakiej tylko zazdrościć, niemiecka precyzja  i zdolności przekazywane z dziada na dzieci.
Jeszcze
rozdanie nagród i nie o wartość tych że wcale chodziło bo cały festyn to przede wszystkim Dobra  zabawa .
Do zgarnięcia były
ekologiczne ziemniaki,
 razowy chleb i po worku pszenicy .
 Kończąc zastanawiam się tylko dlaczego polscy oracze przyjeżdżający do Złotego Potoku swój udział w zawodach uzależniają od nagrody głównej, jednocześnie nie reprezentując
Tak wysokiego poziomu jaki podziwialiśmy u naszych zachodnich sąsiadów.
Przez lata Klub Jeździecki „Jedenastka Izerska”
rozdał kilka koni i nowiutkich
Uprzęży a zawodnikom jak by nie zależało na przekazywaniu swojego kunsztu potomnym .
Dlaczego brakuje koni na Wystawie Ślązaków w Lubomierzu , skoro utrzymywane są w co 10 zagrodzie ?
Czy nie umiemy się bawić ?  może to przez zachłanność ?

Czy w Niemczech jest łatwiej ?
A może Polak pokaże że potrafi – nie tylko narzekać .


Marcin Igielski

P.S.
Dołączając się do refleksji Marcina chciała bym podziękować Bogdanowi Zwolińskiemu, którego chęć podjęcia nowych wyzwań zmotywowała nas do zmontowania „LEŚNIAŃSKIEJ” ekipy i wyjazd do Horki.
Pozwolę sobie również przedstawić Państwu jej skład:
Marcin i Katarzyna Igielscy orzący koniem HIACYNT;
Bogdan Zwoliński i Władysław Pelc orzący parą DRUZENTA i DRASZKA;
Grzegorz Chyłek i Edward Sinkowski orzący  parą DYMISJA i NAWIGACJA.
Oraz grupa wiernych kibiców: Asia, Hania, Dorota, Inga, Tato Bogdana i Rafał.
Wróciliśmy bogatsi o nowe doświadczenia, które z pewnością wykorzystamy w naszych kolejnych przedsięwzięciach.
Dziękuje wszystkim za wzięcie udziału w tym wyjeździe, a Rafałowi Furmanowi za pomoc w zorganizowaniu transportu.
Inga Sobucka
Klub Jeździecki „Jedenastka Izerska”


            Marcin bardzo dziękuję za ten materiał - wspaniała sprawa,zadaję sobie te same pytania . Dlaczego mino ogromnego wysiłku organizacyjnego nasze Konkursy Orki są na niższym poziomie niż w Niemczech  . Przecież tam często zwycięzca za wygraną dostawał worek kartofli a u nas źrebaka lub szory na parę.

        Rzecz w rozpropagowaniu imprezy, jak Mularczyk dawał źrebaka albo ja szory, to jeszcze jakoś się kręciło . Propagowanie imprezy trzeba zacząć pół roku wcześniej , trzeba wyłożyć pieniądze na reklamę w prasie i radiu,trzeba rozwiesić plakaty w kilku powiatach i trzeba kontynuować tradycję - nagrody to źrebak w parach i  szor w pojedynkach. Trzeba wybrać komitet organizacyjny który dopilnuje dojazd Czechów i Niemcow .

        
         W powiecie zwracamy niewykorzystane w 2012 r środki przeznaczone ze skromnej powiatowej kasy na takie cele jak Konkurs Orki, bo jakoś nie mogliśmy się  sami z sobą dogadać , -podobno jakaś urzedniczka zdecydowała że nie. W tym roku dopilnuję sprawy osobiści -narobiłem już trochę szumu wokół tego -Inga zna sprawę.
          Jeszcze raz dziękuję, wpraszam się na Komitet Organizacyjny 2013.
                                                      Jurek Dulnik